Często jednak tracę mnóstwo czasu i energii na rozmowy i negocjacje z ludźmi, firmami i instytucjami, którzy nawet sami wyszli z propozycją wsparcia ale kończą się one jedynie czczymi deklaracjami z ich strony. Za słowami niestety nie idą czyny...
Nie ukrywam, że kondycja finansowa Schroniska jest dramatyczna a wszelkie podejmowane przeze mnie działania nie rozwiążą problemów na dłuższą metę. Bez wsparcia instytucjonalnego, finansowego, pomocy rzeczowej i rzeczywistej a nie jedynie deklaratywnej życzliwości ludzi, Schronisko nigdy nie będzie sprawnie funkcjonować. Swoją miłością do zwierząt, oddaniem i poświęceniem im swego życia nie napełnię "Orzeszkom" misek, nie naprawię bud czy boksów...
Kończy nam się karma... jedziemy już praktycznie na oparach... Wiem, że jest wielu ludzi, którzy chcieliby wspomóc Schronisko ale ze względu na to, że umiejscowione jest w miejscu gdzie psy "tyłem" szczekają, wrony zawracają a krowy na racicach gwiżdżą jest im trudno do nas dotrzeć...
Chciałem przypomnieć, że w miejscu bardziej popularnym i tłumniej odwiedzanym nawet niż przemyski Rynek czy niedzielne msze w kościołach, czyli w handlowej Galerii Sanowej, istnieje punkt zbiórki karmy na rzecz naszego Schronu. Mieści się on przy restauracji KFC - tego miejsca nie można przegapić i trudno znaleźć jakąś wymówkę, że się nie widziało. Tylko dlaczego ten kosz jest niemal zawsze pusty? Dlaczego życzliwi zwierzakom pracownicy KFC sami kupują karmę i wsadzają ją do kosza by workiem, saszetką, puszką zachęcić tym samym innych do wsparcia Schroniska?
Chciałbym uruchomić wiele takich punktów zbiórki karmy w najbardziej uczęszczanych miejscach w naszym mieście. Nie brak mi pomysłów ale moja doba ma tylko 24 godziny a tydzień tylko 7 dni - staram się wykorzystać je na rzecz Schronu jak tylko się da ale nie mogę być wszędzie gdzie może powinienem być. Liczę na wsparcie wolontariuszy, stowarzyszeń i innych zwierzolubnych o pomoc w zorganizowaniu takich punktów...