niedziela, 28 czerwca 2015

Schroniskowe promyczki nadziei...

Do naszego Schroniska niemal co dzień trafiają zwierzęta, które zostały skrzywdzone przez ludzi. Jestem tu dopiero od tygodnia a historie tych zwierząt, bolesny bagaż doświadczeń w ich czasem bardzo krótkim życiu dręczą mnie bo jestem przedstawicielem gatunku, który tak bardzo je zawiódł...

Zdarzają się jednak takie dni gdy ma wiara w ludzi i ludzkość zostaje częściowo przywrócona. Są tacy, którzy zamiast wybrać rasowe zwierzę z hodowli zapragnęli dać nowy, ciepły, kochający dom tym porzuconym i niechcianym lecz wspaniałym i zasługującym na miłość Orzeszkom...



Kika, młodziutka sunia. Podleczyliśmy ją ale z niepokojem zastanawialiśmy się nad jej przyszłością w schronisku. Dobrze, że nie była u nas zbyt długo i zaopiekowała się nią sympatyczna rodzinka.


Sabu, którego prawdziwe imię ponoć brzmiało Tibon został porzucony przez właścicieli, którzy po prostu odjechali samochodem i zostawili go na pastwę losu...



... na szczęście pojawiła się Agnieszka, która przyjechała aż z Warszawy...


... aby dać mu nowy dom. 


Szczęście uśmiechnęło się też do Raymana, który opuścił nasze schronisko z nowymi opiekunami.



Cudna, około 4-tygodniowa sunia, którą jakiś bydlak zostawił na palącym słońcu obok śmietnika. Jej szanse na przeżycie w schronisku byłyby niewielkie. Zdecydowałem, że to przegrzane i odwodnione maleństwo od razu trafi do lecznicy a tam... szybko znalazła nowy dom u pani Izabelli gdzie otrzymała imię Maja.


To był dobry tydzień również dla kotów. Jeden z Maltanków pojechał do Jarosławia... a drugi do mnie :)



Dziękuję, że wybraliście nasze zwierzaczki.  Jako przybrany Ojczymatka tych cudownych istotek - wierzę, że oddaliśmy je w dobre ręce i trafiły do ludzi o pięknych sercach. Dbajcie o nasze Orzeszki... Nie zawiedźcie ich bo już co najmniej raz doznały od człowieka krzywdy, na którą nie zasłużyły...