niedziela, 25 października 2015

Misja Kabała

Wielu ludzi postrzega zwierzęta ze schroniska jako gorsze od tych, które przebywają w domach lub pochodzą z hodowli. Zapominają o tym, że większość z nich jeszcze niedawno miało swój dom, ktoś zapewniał im towarzystwo, głaskał, bawił się, wyprowadzał na spacery, pielęgnował. Owszem, trafiają do nas również zwierzęta niedożywione, zaniedbane, skatowane, chore, odebrane okrutnym ludziom lub po prostu wyrzucone na ulicę.  Bez względu na to jaki był powód znalezienia się ich w schronisku łączy je to, że zostały przynajmniej raz skrzywdzone przez człowieka. Bez względu na to czy niewłaściwie się nimi opiekował czy wręcz przeciwnie kochał ale w pewnym momencie postanowił się pozbyć swego podopiecznego – zawiódł, porzucił, zranił mniejszą i zależną od siebie a przy tym bezbronną istotę. Trafiający do schroniska kundelek, rasowy piesek czy porzucony kotek – co czyni je gorszymi? To, że ich smutne oczy tęsknie wypatrują swego dotychczasowego opiekuna? To, że nie potrafią odnaleźć się w nowej, schroniskowej rzeczywistości, nie pojmując dlaczego się tu znalazły?  Przebywając na co dzień z tymi dwustu istotami nie znajduję pośród nich tych lepszych i gorszych. To wspaniałe, rozumne zwierzaki, które stały się bezdomnymi jedynie z powodu okrucieństwa, bezmyślności i egoizmu człowieka, którego jako jedynego można tutaj nazwać tym gorszym. Każdego dnia udowadniają mi jakimi cudownymi są istotami dlatego miejsce to nazywam schroniskiem, nie dla bezdomnych, lecz dla bezcennych zwierząt i takimi właśnie bezcennymi jawią mi się te zwierzaki.

W schronisku w Orzechowcach przebywa ponad dwieście zwierząt i choć każde z nich staram się otoczyć równą opieką i uwagą to jako człowiek i istota niedoskonała mam pośród nich swoich ulubieńców. Łebuś, Bosy, Nostromo, Loca, Misia, Donald, Nafta czy Bafin, którego nazywam Jurandem to  jedni z wielu moich podopiecznych, z którymi w jakiś szczególny sposób się zaprzyjaźniłem. Każde z nich ma swoją historię, którą warto poznać ale dziś chciałbym opowiedzieć wam o mojej największej schroniskowej przyjaciółce Kabale…





Kabała (jej pierwotne imię to Misia) jest pięcioletnią suką w typie owczarka kaukaskiego, która trafiła do schroniska w czerwcu tego roku po śmierci swego właściciela. Tego dnia, świat jaki znała przestał istnieć, jej ukochany pan odszedł na zawsze a dom, w którym mieszkała od maleńkości pozostał jedynie tęsknym wspomnieniem. Okoliczności zabrania jej z dotychczasowego domu i przybycia do schroniska są dramatyczne. Po śmierci swego pana zajadle broniła dostępu do jego ciała a przybyli na miejsce strażnicy miejscy mieli spore problemy z ujarzmieniem tak dużego i agresywnego wobec nich psa. Ubrani w specjalne ochronne skafandry i uzbrojeni w poskromy z trudem poradzili sobie z jej schwytaniem i przewiezieniem do schroniska. Jak każdy nowo przybyły do schroniska pies trafiła na kwarantannę. Pracownicy z niepokojem poinformowali mnie, że trafił do nas ciężki przypadek a na kwarantannie przebywa ogromna i agresywna niedźwiedzica. Gdy poszedłem zobaczyć źródło ich niepokoju ujrzałem masywnego, włochatego psa, który szczerzy kły a z postury i zachowania rzeczywiście jawi się jako niedźwiedzica broniąca dostępu do swych dzieci.

Przez cały jej dwutygodniowy pobyt na kwarantannie zastanawiałem się jak dotrzeć do tej istoty, w jaki sposób przeprowadzić ją na sektor i jak sobie z nią będziemy radzić, w sytuacji gdy nie dopuszcza  nikogo do swego boksu, uniemożliwia jego posprzątanie a nawet podanie jedzenia czy wody, rzucając się na kraty gdy tylko ktoś zbliży się do jej kojca. Obserwując ją każdego dnia, próbowałem znaleźć najlepsze dla niej ale i dla nas rozwiązanie. Zauważyłem, że jej agresywne zachowanie wynika tylko i wyłącznie ze strachu oraz traumy jaką przeżyła po śmierci swego pana. Mówiło o tym całe jej ciało i nieziemsko smutne oczy. Ponadto pies tej rasy potrzebuje znacznie więcej przestrzeni niż mógł jej dać boks, w którym teraz przebywała. Postanowiliśmy więc udostępnić jej osobny mini sektor z własnym kojcem i ogrodzoną przestrzenią wokół gdzie miałaby więcej swobody mając nadzieję, że wpłynie to pozytywnie na jej zachowanie. Zmówiwszy kilka modlitw, z bijącym sercem pracownicy przeprowadzili na poskromie Kabałę do jej nowego miejsca pobytu. O dziwo cała operacja przebiegła bez problemów - Kabała wręcz była zaciekawiona tą sytuacją a w swoim własnym sektorze po raz pierwszy nieśmiało okazała choć namiastkę radości.

Jak to się jednak stało, że mnie i ją połączyła tak szczególna zażyłość i przyjaźń? Wydaje się być to nie pojęte, że mnie, nie mającemu zbytniego doświadczenia z psami kociarzowi, udało się ujarzmić tak problematycznego psa. Czy data, 21 czerwca 2015 r., ma jakieś magiczne znaczenie i to, że Kabałka przybyła wtedy do schroniska a ja dokładnie tego dnia rozpocząłem tam pracę, jakby umarł jej pan i „narodził się” nowy?








Myślę, że zalążkiem naszej przyjaźni był już jej okres pobyt na kwarantannie gdy codziennie kucałem przed jej boksem na głos zastanawiając się co mam z nią począć i jak dotrzeć do jej łagodniejszej natury. Początkowo nieśmiało i stopniowo z coraz większą odwagą lecz nadal ostrożnością i respektem zacząłem coraz częściej i dłużej przebywać z nią w jej sektorze, głaszcząc, przemawiając, badając jej reakcje na dotyk, zabranie miski dla uzupełnienia wody lub  jedzenia, czesanie jej długiej sierści, założenie obroży. W dość krótkim czasie ujrzałem w jej oczach szczerą miłość.





Jest nadal problematycznym psem - uczciwie trzeba przyznać, że jej potężne cielsko i zabójcze kły do dziś u każdego budzą respekt więc niewielu nawet teraz ma odwagę obcować z nią więcej niż wymaga to obowiązek dostarczenia jej pożywienia. Gdy myślę o Kabale to pierwszy słowem jakie się wyświetla w mojej głowie jest wierność i bezgraniczne oddanie. Miłość, którą darzyła swego zmarłego właściciela potrafiła przelać tylko na jedną osobę. Kiedy przebywam z nią razem w jej sektorze potrafi rzucić się na siatkę i obnażyć kły gdy ktoś jest w pobliżu na zewnątrz. To jakaś taka forma jej obrony mojej osoby przed innymi. To jest jedna z cech jej rasy - owczarek kaukaski jest psem niezależnym i pewnym siebie,  nie podporządkuje się byle komu, nie toleruje intruzów i bywa agresywny wobec obcych. Dlatego też Kabała ma silnie rozwinięty popęd do obrony nastawiony na tylko jednego, uznanego przez siebie pana, tolerując innych, pozwalając nawet na głaskanie czy słuchanie poleceń ale tylko wtedy gdy sama uzna to za stosowne.

Kto o nią zadba, nakarmi, gdy przez dłuższy czas nie będzie mnie przy niej z powodu choroby lub urlopu a co się z nią stanie gdy pewnego dnia zabraknie mnie w schronisku? W schronisku borykam się z wieloma problemami, które na co dzień staram się rozwiązywać. Myślę, że jednak najtrudniejszym wyzwaniem będzie znalezienie dobrego domu dla Kabały i odpowiedzialnego opiekuna. Dla jej i mojego dobra… ogłaszam „Misję Kabała”. Owczarki kaukaskie mają ogromne poczucie własności przedmiotów i terenu, mają doskonałą pamięć - potrafią zapamiętać na całe życie złe traktowanie. Konieczny jest dom z ogrodem, ciepły, zadaszony ale otwarty kojec, miejsce do wybiegania. Raczej nie nadają się do mieszkania ale powinny żyć życiem domu i rodziny. Kabała, podobnie jak żaden inny pies ze schroniska, nie zostanie wydana na łańcuch czy stróżowania. Każdy dom, do którego miałaby trafić będzie wcześniej sprawdzony. To nie jest pies dla każdego, trzeba jej okazać dużo serca i ciepła, ale i łagodnej cierpliwości w wychowaniu.

Kabała jest moim największym sukcesem i zarazem porażką. Sukcesem jest wydawałoby się niemożliwe do wykonania „ujarzmienie” tej niedźwiedzicy a porażką fakt, że nie mogę jej ofiarować domu u siebie. To jest nasz wspólny dramat, przywiązaliśmy się do siebie ale poza schroniskiem nie możemy być razem. Gdy codziennie wieczorem opuszczam schronisko czuję gorycz tej porażki i wyrzuty sumienia, że ją zawodzę. Przekraczając i zamykając bramę schroniska widzę jak podbiega do siatki z nadzieją, że wyszedłem tylko na chwilę, że zaraz do niej przyjdę, wrócę po nią i zabiorę ją do domu…

Widząc napis na jej ogrodzeniu o treści „Uwaga. Pies agresywny” wszystkich zadziwiają scenki, gdy Kabała wywraca się na plecy, fika łapami i doprasza się głaskania po brzuchu, popiskuje jak mały szczeniak gdy widzi w moim ręku smyczkę jako zapowiedź spaceru, wiernie trwa przy furtce na wybiegu gdy muszę ją opuścić by załatwić schroniskowe sprawy, swoją miłość okazując lizaniem po twarzy a szacunek i poczucie bezpieczeństwa wtuleniem swej ogromnej głowy między kolana. Najpiękniejsza z pięknych, najwierniejsza z wiernych… Taka jest moja Kabałka…

Pierwsze dni Kabały na kwarantannie...

Nieśmiałe oswajanie Kabały w nowym sektorze...




A tak wyglądała Kabała gdy była młodziutka...